
Tablice alimentacyjne – szybki eksperyment i szybkie wycofanie
30 lipca 2025
Alimenty to jedno z kluczowych zagadnień prawa rodzinnego. Od lat mówi się o potrzebie uproszczenia i przyspieszenia postępowań alimentacyjnych, które dziś potrafią ciągnąć się miesiącami, a nawet latami. Jednym z pomysłów, który miał stanowić remedium na te problemy, były tzw. tablice alimentacyjne. Choć zapowiedzi ich wprowadzenia trwały długo, to same tablice pojawiły się nagle... i równie szybko zniknęły.
Tablice alimentacyjne – co to właściwie miało być?
W obecnym stanie prawnym wysokość alimentów ustalana jest indywidualnie – w oparciu o usprawiedliwione potrzeby dziecka oraz zdolności zarobkowe rodzica zobowiązanego do płacenia alimentów. W praktyce oznacza to często konieczność prowadzenia długotrwałego postępowania dowodowego, które opiera się na dokumentach, zeznaniach, rachunkach czy wyciągach bankowych, a niejednokrotnie także zeznaniach świadków. Ministerstwo Sprawiedliwości uznało, że warto pomóc sędziom w szybszym orzekaniu i przygotowało tablice alimentacyjne – uproszczone zestawienie sugerowanych kwot alimentów, uzależnionych od dochodów zobowiązanego oraz liczby dzieci. Tablice te miały mieć charakter wyłącznie pomocniczy – nie były źródłem prawa, lecz jedynie wskazówką.
Dlaczego wycofano się z tablic alimentacyjnych?
Choć sama idea standaryzacji może wydawać się atrakcyjna, szybko okazało się, że zaproponowane kwoty są oderwane od rzeczywistości. Dla przykładu – przy trójce dzieci proponowane kwoty alimentów pochłaniałyby większość dochodów rodzica, zostawała mu jakaś bardzo mała wręcz śmieszna kwota za którą miałby się utrzymać. Zresztą nawet pobieżna analiza wskazanych kwot budziła wątpliwości gdzie kwoty nie były zaokrąglone do pełnych set złotych jak ma to miejsce często w wyrokach (Sądy raczej nie zasądzają alimentów w kwocie 1567 zł, a raczej w kwocie 1600 zł).
Słuszna krytyka spadła nie tylko ze strony opinii publicznej, ale też samych sędziów orzekających w sprawach alimentacyjnych, jak i adwokatów reprezentujących strony. Zwracano uwagę, że każda sytuacja życiowa jest inna – są dzieci chore, wymagające kosztownego leczenia, są dzieci rozwijające pasje, ale są i takie, które po osiągnięciu pełnoletności nie podejmują pracy ani nauki co tablice alimentacyjny zupełnie ignorowały skupiając się na mechanicznym podziale danej kwoty. Obawiano się, notabene moim zdaniem słusznie, że mimo że tablice miały mieć charakter pomocniczy często pewnie byłyby głównym wyznacznikiem prowadząc tym samym do pewnego niekorzystnego automatyzmu w sprawach o alimenty.
Czy ustalanie alimentów według procentu dochodu to lepszy pomysł?
Alternatywą dla tablic była koncepcja, aby alimenty stanowiły określony procent dochodów rodzica. I ten pomysł jednak ma poważną wadę – w Polsce powszechne jest zaniżanie ujawnianych dochodów. Wielu pracowników otrzymuje pensję „pod stołem”, a oficjalnie wykazuje jedynie minimalne wynagrodzenie. Co więcej – co z rodzicem, który nie osiąga żadnych dochodów? Dlatego prawo rodzinne opiera się dziś na zdolnościach zarobkowych, a nie na faktycznych dochodach. Sąd ocenia, ile dana osoba mogłaby zarobić, biorąc pod uwagę jej wykształcenie, doświadczenie, wiek i sytuację na rynku pracy. Taka metoda choć wymaga analizy, lepiej oddaje rzeczywisty potencjał finansowy rodzica niż jakiekolwiek sztywne tabele.
Gdzie leży prawdziwy problem?
Sprawy o alimenty są z prawnego punktu widzenia dość proste. Tymczasem procesy się rozwlekają – nie dlatego, że sąd nie wie, ile zasądzić alimentów, ale dlatego, że procedura cywilna nie działa sprawnie. Brakuje koncentracji materiału dowodowego, a sądy często nie planują przebiegu postępowania. Jak można to zmienić? • Sądy powinny już na samym początku przy okazji doręczenia pozwu zobowiązywać strony do złożenia konkretnych dokumentów (PIT, zaświadczenie o zarobkach, wyciągi bankowe), • po otrzymaniu odpowiedzi na pozew należy wyznaczyć jedną rozprawę, wezwać świadków i przeprowadzić całość postępowania dowodowego, ze ścisłym przestrzeganiem prekluzji dowodowej, • sędzia powinien mieć czas na zapoznanie się z aktami przed rozprawą, a nie tuż przed wejściem na salę.
Czy tablice alimentacyjne miały sens?
Pomysł tablic alimentacyjnych był ciekawą próbą uproszczenia skomplikowanej rzeczywistości, ale nie sprawdził się jeszcze zanim został wprowadzony na dobre. Nie można bowiem wrzucić wszystkich spraw do jednego worka. Każde dziecko, każda rodzina, każda sytuacja jest inna. Alimenty muszą być ustalane indywidualnie – to jedyna droga do sprawiedliwego wyroku. Zamiast tworzyć nowe, sztuczne rozwiązania, warto skupić się na usprawnieniu procedury cywilnej. To tam leży klucz do krótszych i bardziej efektywnych procesów alimentacyjnych.
Potrzebujesz pomocy w sprawie o alimenty? Skontaktuj się z moją kancelarią – doradzę, przygotuję pozew o alimenty lub odpowiedź na pozew oraz poprowadzę całą sprawę przed sądem.